Apple iPhone 16 Pro Max miał już swoją premierę jakiś czas temu, jednak korzystając z faktu, że mam możliwość jego przetestowania, zdecydowałem się zwyczajnie owe testy wydłużyć w czasie. Czy jest to najlepszy telefon na rynku? Robi najlepsze zdjęcia i nagrywa najlepsze filmy? Zapraszam na test Apple iPhone 16 Pro Max.
Z urządzeniami na iOS, takimi jak tytułowy Apple iPhone 16 Pro Max, na co dzień nie mam do czynienia. Miałem natomiast parę prób do tego, by przekonać się do tego systemu, jednak z przeciętnymi skutkami. Jak było zatem tym razem? Zapraszam na test iPhone 16 Pro Max po ponad miesiącu użytkowania.
Spis treści
Jest to w końcu najdroższy smartfon Apple w ich portfolio. W wersji 256 GB jesteście w stanie go zakupić w cenie 6299 złotych.
Mi przyszło testować z kolei wariant 1 TB, którego cena to już 8899 złotych. Robi wrażenie, choć mam nadzieję, że sam w sobie smartfon również je zrobi.
Sprzęt do testów dostarczyła firma Apple, za co serdecznie dziękujemy. Nie miało to jednak wpływu na ocenę testowanego urządzenia.
Jeżeli już kiedyś zetknąłeś się z produktami tego producenta, a szczególnie smartfonami, to w pudełku najnowszego flagowca nie znajdziesz nic, czego nie było w poprzedniku. Sam pakunek również pod kątem wyglądu niewiele się różni. W środku z kolei nie znajdziemy nic prócz telefonu, papierologii oraz przewodu USB-C 2.0. Taka klasyka, choć nie powinna nią być – jedyna różnica to brak charakterystycznego zestawu naklejek. Tradycyjnie, poniżej zachęcam do sprawdzenia mojego unboxingu 🙂
Nie zmieniło się także wiele w kontekście wyglądu oraz wykonania najnowszego tworu od firmy Tima Cooka. iPhone 16 Pro Max to dosłownie powiększony iPhone 15 Pro Max, który do tego ma mniejsze ramki wokół ekranu – i rzeczywiście robią wrażenie swoją smukłością. Z tyłu i przodu jest szkło, a dzieli je „tytanowa” ramka – tyle, że tylne jest matowe, a przednie „ceramiczne„. Całość jest ze sobą świetnie spasowana i nie można mieć w tym zakresie jakichkolwiek zastrzeżeń.
To samo tyczy się także osadzenia przycisków w korpusie, które nie chyboczą się na boki. Z pewnością urządzenie może się podobać, choć osobiście nie jestem zwolennikiem „dziurek” w ekranie, tym bardziej, jeżeli są one tak duże. Oprócz tego jednak tył smartfona jest minimalistyczny, z ciekawie wykończonym logo, które imituje efekt trójwymiarowości. Jakimś mimusem z pewnością będzie jednak sytuacja, kiedy smartfon leży na blacie i chybocze się z uwagi na dużą wyspę aparatów. Utrzymanie jej w czystości także nie należy do najłatwiejszych zadań.
Niestety, ale jest to zwyczajnie olbrzymi smartfon, który – jak dla mnie – jest za duży. Prawie nie da się z niego korzystać pojedynczą dłonią, o ile nie macie ich ponadprzeciętnie dużych. Oburącz – rzecz jasna – jest już dużo lepiej, choć nie idealnie. Chociażby rozmieszczenie przycisków – subiektywnie – jest niezbyt wygodne. Szczególnie przycisku „spustu migawki”, który potrafił się aktywować podczas robienia pionowego zdjęcia przez przypadek.
Duża waga z kolei może być tak zaletą, jak i wadą. To już zależy od preferencji, jak w zasadzie odbiór całego pojęcia wygody użytkowania jakiegokolwiek smartfona. W zasadzie ciężko powiedzieć coś więcej o nim typowo na plus lub na minus – najlepiej obejrzeć na wystawie w sklepie zanim się go kupi, czy taki rozmiar i wyważenie Wam odpowiada.
Przypomnijmy, z jakim panelem mamy tutaj do czynienia. Jest to aż 6,9-calowy ekran LTPO Super Retina XDR OLED, charakteryzujący się rozdzielczością 2868 x 1320 pikseli oraz odświeżaniem do 120 Hz. Oprócz tego posiada certyfikaty HDR10, Dolby Vision oraz cechuje się jasnością do 2000 nitów – przynajmniej w teorii. Jak wygląda zatem praktyka?
Według moich testów z użyciem kolorymetru, wyświetlacz najnowszego flagowca Apple rozświetla się w trybie manualnym do 519 nitów, z kolei w automacie wartość ta wynosi maksymalnie 1025 nitów. Są to wartości zadziwiająco niskie i pomimo moich prób, nie udało mi się rozświetlić najnowszego iPhone’a do wyższych wartości w automacie. Problemem jednak nie jest latarka drażniąca czujnik jasności otoczenia, bo ta nie miała problemu wymusić wyższych od ww. wartości na Pixelu 9 Pro.
Nie zapomniałem także o sprawdzeniu, jak bohater tej recenzji radzi sobie z odwzorowywaniem kolorów. Na początek – pokrycie gamutów:
Tradycyjnie sprawdzone również zostały nieprawidłowości w wyświetlaniu kolorów. Inaczej mówiąc, poziom błędu ΔE (delta E):
Kolorystycznie jest bardzo dobrze, a wręcz idealnie w kontekście sRGB. Jeżeli chodzi o parametr odchyłu od realiów, to powyższe wartości raczej nie budzą zastrzeżeń, choć mogłyby być jednak niższe. Sprawdzianowi została także poddana temperatura barwowa wyświetlacza – wyniosła ona 6937 Kelwinów. To z kolei przełożyło się na ΔE bieli równe 8,04, a czerni 11,14. Czy więc mamy do czynienia z najlepszym wyświetlaczem na rynku? Cóż, nie. Można było oczekiwać dużo więcej w zakresie jasności przede wszystkim.
Zdecydowanie nie bez powodu pretendują do tego miana. Tradycyjnie mamy tutaj dwa przetworniki, z czego jeden jest również głośnikiem od rozmów w górnej części urządzenia – z kolei drugi to typowo multimedialna jednostka, umiejscowiona na prawo od portu USB-C. Szkoda tylko, że nie jest on umieszczony symetrycznie do tego pierwszego, ale nie to jest najważniejsze, a to, jak grają. Przede wszystkim pochwalić należy głośność maksymalną, na której nadal jest wiele szczegółów odtwarzanych utworów w zasadzie w całym paśmie.
Otrzymujemy więc m.in. całkiem sporo basu jak na telefon, czy wyrazistych tonów średnich oraz wysokich. Całość zwyczajnie brzmi bardzo dobrze, więc omawiany model nie ma w tym zakresie czego się wstydzić względem konkurencji na Androidzie.
Nie jest wielką tajemnicą, że w zakresie zdjęć, jednym z największych – o ile nie największym – konkurentem dla sprzętu Apple są Pixele od Google. M.in. dlatego (i oczywiście z uwagi na to, że testowałem Pixela 9 Pro) znajdziecie tutaj sporo odwołań właśnie do tych modeli. Wracając jednak do iPhone’a 16 Pro Max – oferuje przede wszystkim 48 MP aparat główny, posiadający dual pixel PDAF, czy stabilizację optyczną sensora, Co jest rzadkością w branży. Matryca o takiej samej rozdzielczości napędza moduł ultraszerokokątny, który również posiada PDAF. Nie można zapominać o teleobiektywie peryskopowym, posiadającym 12 MP sensor, podobny system stabilizacji do głównego oczka i 5-krotne przybliżenie optyczne. Selfie cyka 12 MP kamerka z PDAF i OIS.
Oczywiście, na początek jedziemy ze zdjęciami z głównego aparatu za dnia. Jaką jakość oferuje to oczko w najdroższym smartfonie od Apple?
Przede wszystkim pochwalić należy ilość szczegółów, która jest widoczna na każdym ze zdjęć. Oprócz tego automat radzi sobie także bardzo dobrze z dobraniem parametrów zdjęcia takich, jak ekspozycja, użycie HDRu, kolorystyka, czy kontrastowość.
Są one dzięki temu w przeważającej większości bardzo przyjemne dla oka. Wysoka powtarzalność charakterystyki zdjęć także zasługuje na pochwałę, bo to bardzo ważna cecha.
Występują jednak czasami flary, co jest efektem niepożądanym. Niestety, ale tutaj amerykański producent przyoszczędził – tutaj, czyli na optyce, która zwyczajnie nie jest w stanie przeciwstawić się występowaniu flar za dnia.
Sprawdźmy w takim razie, jak poradzi sobie z większym wyzwaniem, kiedy światła jest mniej, a to obecne jest światłem sztucznym.
Widoczna przede wszystkim jest szczegółowość na wysokim poziomie. Ilość detali na zdjęciach jest zwyczajnie ponadprzeciętna, także w kontekście porównania z przywoływanym Pixelem 9 Pro. Każde zdjęcie jest też powtarzalne, pod kątem swojej charakterystyki. Zwyczajnie można spokojnie przewidzieć, jakie zdjęcie wyjdzie z danego kadru. Z minusów natomiast – flary, których się ten model zwyczajnie nie ustrzegł.
To jednak nie wszystkie wady. Na wielu zdjęciach, gdzie obecne jest niebo, widoczny jest spory szum i próba jego rozjaśnienia. Wygląda to tak, jakby iPhone 16 Pro Max nie wiedział, że jest to obszar, którego nie można na siłę rozjaśniać. W zasadzie problem szumu jest na całych zdjęciach, choć w różnej ilości. Najbardziej widoczny jest właśnie w najciemniejszych kadrach, które czasami niepotrzebnie są rozjaśniane.
Balans bieli z kolei jest różny, ale powtarza się jedno – nieco za dużo tintu w zdjęciach. No i może trochę zbyt ciepłe, ale głównie to ten pierwszy problem jest najbardziej widoczny. Oprócz tego powiedziałbym, że generalnie zdjęcia te naprawdę mogą się podobać swoim wyglądem, ale nie mogę pominąć kolejnego problemu, który – moim zdaniem – trochę uroku im odejmuje. Mianowicie kontrast jest czasami na niskim poziomie.
Kolejne oczko, czyli aparat ultraszerokokątny to przez wiele osób często używany moduł. Głównie przy fotografowaniu krajobrazów, czy ewentualnie architektury i szeroko pojętych widoków.
Na plus przede wszystkim zaliczyć należy całkiem wysoką szczegółowość, która – rzecz jasna – jest niższa od aparatu głównego, ale zasługuje nadal na pochwałę. Działanie HDRu także zaliczyłbym jako pozytyw w przypadku tego oczka.
To samo można powiedzieć o kolorystyce, która jest zbliżona do pozostałych aparatów. Na minus niestety występowanie flar, a także ilość szumu, którą da się dojrzeć na zdjęciach. Podejrzewam, że Apple nie stosuje zbyt agresywnej redukcji szumów.
Niestety, ale szczegółowość owych zdjęć spada i finalnie jest bardzo niska – tym bardziej, jeżeli przypomnimy sobie, że mowa o zdjęciach z telefonu za ponad 6 tysięcy złotych. Jak i na zdjęciach z głównego aparatu, tak i tutaj pojawia się szum oraz problem z odpowiednio nastawioną ekspozycją ciemniejszych miejsc – lecz w jeszcze mocniejszym wykonaniu.
Kolorystyka owych zdjęć z kolei nadal jest zachowana w zbliżonym do głównego oczka wydaniu, co jest jak najbardziej dobrą informacją. Wszak powtarzalność kolejnych modułów aparatu jest ważną kwestią.
Trzeba także wspomnieć o widocznych flarach, choć nie są one jednolicie powtarzalne na wszystkich wykonanych przeze mnie zdjęciach. Na niektórych dają się mocno we znaki, by na innych być pomijalne.
Ostatnie z tylnych oczek pozostało nam do sprawdzenia i oceny. Jak zatem radzi sobie zoom zastosowany w tym smartfonie Apple za dnia?
Nadal idziemy ścieżką wysokiej ilości szczegółów na zdjęciach, co zdecydowanie może cieszyć. Oprócz tego charakterystyka zdjęć pod kątem kolorystyki jest zbliżona do pozostałych modułów, co również można zaliczyć na plus.
HDR działa także w porządku, ale jest coś, co mnie nie do końca zadowala. Mianowicie, niektóre zdjęcia wydają się jak robione zza mgły. Szczególnie, jeżeli jest to jasna sceneria – wtedy jest to najbardziej widoczne. No i to, co jest już słowem kluczem – flary, które są obecne.
Co tutaj widzimy? Utrzymuje się wysoka szczegółowość, choć czasami spada dosyć zauważalnie względem dziennych warunków oświetleniowych.
Balans bieli po raz kolejny jest podobny do innych aparatów, z których usług możemy w tym smartfonie skorzystać, to też należy zaliczyć ten precedens na plus. Same w sobie konkretne przykłady pokazują, że raczej radzi sobie teleobiektyw z tym aspektem dobrze.
Na minus oczywiście flary, które się pojawiają, ale też i kwestia szumu. Mam wrażenie, że owe zdjęcia prawie w wogóle nie są odszumiane, lub bardzo delikatnie. Ma to oczywiście swoje pozytywy, jak (teoretycznie) zachowanie większej ilości szczegółów.
Pozostała już tylko kamerka selfie, która… jest dobra, ale nie na tyle, by nazwać ją świetną w smartfonie za ponad 6 tysięcy złotych. Co jest jednak na plus, a co na minus? Zaletami jest ogólny wygląd zdjęć w dzień, która zwyczajnie są poprawne w praktycznie każdym detalu. Szczegóły na dobrym poziomie, odpowiednia kolorystyka, HDR daje radę itd.
W nocy zaś do ilości szczegółów można się już przyczepić, bo spadają do poziomów, które w takim smartfonie nie powinny się zdarzyć. Oprócz tego jednak wszystko jest nadal na dobrym poziomie.
Czy jest to mit, czy jednak jest tutaj ziarenko prawdy? Oczywiście sprawdziłem to, a Wy możecie dzięki temu na własne oczy zobaczyć, jak wyglądają materiały nagrywane tym modelem.
Zaczynamy standardowo od aparatu głównego. Ten prezentuje przede wszystkim wysoką szczegółowość, ale także bardzo dobre działanie HDR-u, czy algorytmów odpowiedzialnych za parametry ekspozycji. Charakteryzują się także – tak, jak wszystkie pozostałe – wysoką jakością nagrywanego audio. Idąc dalej mamy balans bieli, który jest nieco cieplejszy od tego, jak w rzeczywistości wyglądał obszar testowy. Stabilizacja również jest bardzo dobra, jednak – moim zdaniem – leciutko ustępuje tej z Pixela 9 Pro. Warto czasem skorzystać z trybu akcji, który poprawia stabilizację. W takich warunkach jest on zwyczajnie przydatny, choć – rzecz jasna – ilość szczegółów spada względem zwykłego 4K@60 FPS.
Przejdźmy do kolejnego gagatka. Tutaj mamy już bardziej naturalny balans bieli względem rzeczywistości, co można zaliczyć na plus. Pozostajemy także na wysokim poziomie szczegółowości nagrań, dobrze działającym HDR, czy jakościowej stabilizacji. Jakimś minusem może być widoczny szum – nie rzuca się jednak bardzo w oczy. Tutaj również tryb akcji jest użyteczny.
Nie zapomniałem także o teleobiektywie, którym tak chwali się Apple. Tutaj mamy już pójście w jeszcze chłodniejszy balans bieli, który również jest nieco nietrafny względem rzeczywistości. Nie można mu jednak odmówić wszystkich zasług poprzedników – ilości szczegółów, stabilizacji w nagraniach, czy działania HDR-u. Po raz trzeci sprawdza się z kolei tryb akcji, który w warunkach dziennych jest przydatnym dodatkiem.
To, co uderzyło mnie już przy pierwszym zobaczeniu tych nagrań, to ich szczegółowość. Jest naprawdę zaskakująco dobrze jak na kamerkę selfie. Oprócz tego pochwalić należy także stabilizację, czy ekspozycję twarzy, a także balans bieli. Na minus natomiast HDR, z uwagi na przepalanie często-gęsto nieba.
Nie mogło zabraknąć także próbek wideo w gorszych i bardziej wymagających warunkach.
W przypadku głównego aparatu, możemy mówić o nagraniach z wysokim poziomem szczegółowości. Oprócz tego na plus wypada dostosowanie ustawień ekspozycji przez telefon oraz balansu bieli. Pochwalić można również dobrą jakość nagrywanego audio, czy stabilizację. Choć ta nie jest najlepsza na rynku, to nadal jest na wysokim poziomie. W kontekście minusów – flary, tak tradycyjnie. Nie wliczając nich trzeba także wymienić zauważalne ilości szumu. W przypadku używania 30 FPS stabilizacja oczywiście działa gorzej. Nie można pominąć Trybu Akcji, który nawet w takich warunkach jest użyteczny, choć – co całkiem normalne – potrzebuje większej ilości światła. Spada szczegółowość z uwagi na niższą rozdzielczość, która jednak nadal jest na dość wysokim poziomie.
Przechodzimy do kolejnego oczka, jak tutaj się sprawy mają? Szczegółowość jest tylko w porządku. Dostosowanie ekspozycji oraz balansu bieli wypada z kolei zwyczajnie dobrze. Całościowo jednak nie jest to moduł, który dobrze radzi sobie z rejestrowaniem obrazu w gorszych warunkach oświetleniowych. Na minus należy wymienić stabilizację, obecność flar, czy sporo szumu. Oprócz tego Tryb Akcji w tym wypadku raczej się nie sprawdzi, przynajmniej nie w takich warunkach, jak na załączonych klipach.
No i jeszcze trzecie z głównych oczek, czyli…
Generalnie radzi sobie w porządku w dużym zakresie oceny. Mowa tutaj przede wszystkim o całkiem dobrej szczegółowości, dostosowaniu parametrów nagrania, czy opcji użycia Trybu Akcji. Oprócz tego jest jednak przeciętna stabilizacja, czy spore ilości szumu, z uwagi na konieczność pchania ISO do góry. Zwyczajnie najlepiej poradzi sobie w jaśniejszych sceneriach.
Pozostał ostatni z rodzynków, czyli selfiak. Nagrania z niego charakteryzują się przede wszystkim dobrą ilością szczegółów, ale także odpowiednio dobranymi ustawieniami ekspozycji oraz balansu bieli. W przypadku korzystania z opcji 60 FPS, stabilizacja także radzi sobie przyzwoicie. W niższym klatkarzu – jest już oczywiście gorzej. Na minus są także flary i szum występujący na nagraniach.
Sercem testowanego modelu jest – rzecz jasna – Apple A18 Pro, czyli mocniejszy z zaprezentowanych układów przez amerykańskiego potentata na wrześniowym wydarzeniu. Towarzyszy mu 8 GB pamięci operacyjnej, a użytkownik otrzymuje – w tym wypadku – 1 TB pamięci wewnętrznej NVMe. Oczywiście, są dostępne także wersje 256 i 512 GB. Jak sobie jednak poradzi w testach?
Niestety, musiałem zrezygnować z tradycyjnego testu na throttling, z uwagi na to, iż aplikacja, której używam, nie jest dostępna na iOS. Cóż – trudy testowania sprzętów Apple. Nie oznacza to jednak, że całkowicie temat został olany – co to, to nie, ale zwyczajnie o nim porozmawiamy trochę później. Na pierwszy ogień idzie więc Geekbench wraz z AnTuTu. W tym pierwszym flagowy iPhone 16 Pro Max zanotował 3373 punkty dla pojedynczego rdzenia oraz 8267 punktów jako cały układ CPU. W AnTuTu zaś, smartfon uzyskał ponad 1 milion 737 tysięcy punktów.
Kolejnym sprawdzianem było – tradycyjnie – przetestowanie pamięci wewnętrznej. Tutaj podejrzewam, że wyniki niestety zostały przez to, jakim systemem jest iOS, trochę… wykastrowane? Myślę, że takie określenie jest tutaj zasadne. Po pierwsze – zapis sekwencyjny nie został w ogóle odczytany. Po drugie – wyniki losowego dostępu. Ciężko jest mi z tego względu powiedzieć coś o działaniu tejże pamięci wewnętrznej na podstawie owego testu.
I tutaj wracamy do kwestii throttlingu. Nie zabrakło sprawdzianu w Wild Life Stress Test, czyli scenariuszu z popularnego benchmarka 3DMark. Jako, że iPhone blokuje ilość wyświetlanych klatek, to znowu trzeba było odpowiednio poszperać w ustawieniach, by uzyskać jakieś realne wyniki. I tak wydajność w grach powinna zadowolić wiele osób, ale widoczny poniżej throttling – już niekoniecznie.
I to taki, który bardzo szybko i bardzo mocno obniżył wyniki notowane przez flagowca Apple. Patrząc na wyniki innych testowanych przeze mnie smartfonów, można postawić hipotezę, że throttling procesora jest na podobnym poziomie, co sprawdzianu angażującego także układ graficzny. Smartfon nie jest jednak nader chłodny, gdyż po tego typu testach nagrzał się do maksymalnie 46,2°C na tyle oraz 41,2°C na przodzie. Robił się zwyczajnie bardzo ciepły.
Nieodzownym elementem moich testów smartfonów jest także sprawdzian w realnym użytkowaniu. Tradycyjnie więc, flagowego iPhone’a sprawdziłem w następujących aplikacjach:
Jaki był tego efekt? Cóż, zanotował on historycznie najlepszy przejazd ze wszystkich testowanych przeze mnie smartfonów. Mowa tutaj o 58 sekundach i 43 setnych w pierwszym oraz 18 sekund i 39 setnych w drugim przebiegu. Łącznie więc cały wyścig pokonał w 1 minutę, 16 sekund i 82 setne. Są to zwyczajnie świetne wyniki, godne flagowego urządzenia i jednego z najszybszych na rynku – choć ciekawy jestem, jak zachowują się nowe, sztandarowe produkty z SD8E.
Była to moja łącznie 3 próba do systemu od Apple, która po raz kolejny pokazała to samo, co poprzednie – jest tutaj wiele mniejszych bądź większych rzeczy, do których nie jestem w stanie się przyzwyczaić, bądź są na tyle upierdliwe, że przeszkadzają bardzo mocno. Oczywiście, to nie tak, że fajnych rozwiązań w iOS nie ma, lecz – dla mnie – ilość tych negatywnych odczuć jest zdecydowanie większa, niż pozytywnych.
Nie jest on też systemem wolnym od błędów. Zdarzają się one dosyć często i z jednej strony – nie są to poważne rzeczy, ale z drugiej – mocno upierdliwe. Przykładowo – klawiatura nagle przestaje działać, albo cała aplikacja się freezuje, najczęściej tyczy się to komunikatorów wszelakiej maści.
Bateria naprawdę radzi sobie w tym modelu wręcz idealnie. SoT, na jaki możemy liczyć mieści się w granicach 7-8 godzin, w zależności od tego, czy korzystamy głównie z WiFi, czy danych komórkowych (5G, LTE). Jak na tego typu flagowca w 2024 roku, to zwyczajnie wyniki bardzo zadowalające.
Ładowanie to jednak temat nieco odmienny, bo z obiecanych 45W nie zostało zbyt wiele, o czym już pisałem we wrześniu. Do 50% smartfon naładujemy w około 35 minut, z kolei uzupełnienie całego akumulatora zajmuje już prawie 2 godziny.
https://www.gsmmaniak.pl/1520363/apple-iphone-16-pro-max-ladowanie-45w-to-zart/
Jak wspomniałem na początku, iOS osobiście mi nie siada, jednak rozumiem osoby, które zwyczajnie lubią ten system oraz całą resztę sprzętu od Apple. Dlatego też powstał ten test, byście mogli zobaczyć, jak najnowszy flagowiec Tima Cooka radzi sobie w codziennych trudach użytkowania. Nie jest tajemnicą, że to smartfon drogi, kosztując w bazowej wersji bagatela 6300 złotych w oficjalnej dystrybucji. Ma jednak parę cechy w zanadrzu, które taką wycenę tłumaczą.
Jakość wykonania jest z pewnością jedną z nich. Oprócz tego jednak, multimedialna strona tego modelu sprawdza się naprawdę bardzo dobrze, od ekranu pod kątem jego kolorystyki, przez bardzo dobre głośniki, po topowe zdjęcia z tylnych aparatów. Główny radzi sobie także bardzo dobrze w nocy, z kolei peryskopowy to już – bądź nadal – dobry poziom w gorszych warunkach oświetleniowych.
W dzień z kolei należy pochwalić także jakość nagrań, czy dodatkowy tryb akcji. W nocy wygląda to nadal dobrze, jednak oczywiście stosunkowo gorzej. Nie wypada nie wspomnieć o tym, że iPhone 16 Pro Max oferuje bardzo wysoką wydajność, a jego bateria jest zwyczajnie świetna.
Ładowarki tutaj nie znajdziecie, a ogólne wyposażenie startowe jest zwyczajnie ubogie jak na tak drogi smartfon. Ergonomia użytkowania tego modelu także nie należy do najprzyjemniejszych, a jakież było moje zdziwienie, kiedy przetestowałem wyświetlacz pod kątem jasności – jest stosunkowo ciemny. Aparat selfie nie zachwyca, choć nie jest najgorszy.
Ultraszerokokątny z kolei średnio radzi sobie w nocy, a wszystkie mają wspólny minus – flary. Tryb akcji w gorszych warunkach oświetleniowych także zaliczyć należy jako wadę. To samo tyczy się chociażby sporego throttlingu, czy częstych bugów systemu. Na koniec zostawiłem wolne ładowanie.
Cya!
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Epic Games raz jeszcze przypomina graczom o magii świąt, udostępniając 5. całkowicie darmową grę. Tym…
YouTube znów przeprowadza testy nowej funkcji, która nie do końca przypadła do gustu użytkownikom. Tym…
Podczas premiery ten smartfon kosztował 2999 złotych, a teraz kupisz go za mniej niż dwa…
Z okazji Zimowej Wyprzedaży na Steam dużo gier pojawiło się obecnie na promocji. W związku…
Nowy Doogee Blade GT próbuje przyciągnąć naszą uwagę nietypową stylistyką. Jest zgrabny i nieźle wyposażony,…
Klienci PKO BP oszukiwani. Bank wydał bardzo ważne oświadczenie w tej sprawie, z którym wszyscy…